Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przeróbki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przeróbki. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 lipca 2017

półeczka na książki

W poprzednim mieszkaniu chłopcy mieli przy swoich łóżkach ikeowskie półeczki, na których stawiali obecnie czytane książki. Półeczki takie, które eksponują okładki. Jednak książki z tych półek lubiły spadać, szczególnie, gdy np. u Tymka stało ich z 6 sztuk... ;)


O problemie spadania pisała też Kasia z Piątego Pokoju, która zrobiła huśtawkę na książki!

Po przeprowadzce wiele półek nie zawisło z powrotem. Leżą w piwnicy i czekają na swoje miejsce. Myślałam dużo nad ,,czytanymi" półkami. I kiedy wymyśliłam drążek w kuchennej szafce...


... postanowiłam wypróbować ten patent najpierw na półeczce na książki właśnie. Wzięłam się do roboty.


Przyznam, że nie przewidziałam ile z tym roboty... mierzenie co do milimetra... potem wierciłam nie w tym miejscu... ale w końcu się udało! :)


Na poprzednich zdjęciach, które zgubiłam na tej spontanicznie zaczepionej gałce wisiały różne wisiadła, które pozawieszał tam Witek. Nawet myślałam, żeby poprzyczepiać więcej uchwytów.


Jak widzicie książek mieści się sporo.


Zdejmowanie książeczek przed spaniem i ich czytanie/oglądanie/rwanie to obowiązkowy punkt programu.


Bardzo zadowolona jestem i ja, i Wicia. Teraz starszaki czekają na takie. :)
(tak, tak, muszę kupić te naklejki na widoczne dziury...)


wtorek, 27 czerwca 2017

kadry z kuchni

Kuchnia nadal nie skończona. O niektórych niedoróbkach wiem tylko ja, więc można powiedzieć, że kuchnia już wygląda. ;)

Ale póki co tylko kilka kadrów, proszszsz:


Sosnowa, 10-centymetrowa listwa jest na całej szerokości kuchni, między kafelkami a wiszącymi szafkami. Tutaj akurat pod okapem. Wyszlifowałam i wywoskowałam, i jest. Są w niej dwa gniazdka. Są wysoko, a nie bezpośrednio nad blatem, dzięki czemu nie muszę przesuwać rzeczy na blacie, żeby podłączyć np. blender. 

No właśnie: na blacie nadal mam za dużo stojących rzeczy mimo, że zrobiliśmy jedną otwartą półkę. Sam korpus od szafki. Jednak to za mało, dlatego jeszcze coś na pewno zawiśnie na listwie.


Okrągła listewka wyszlifowana, zawoskowana i przyczepiona przeze mnie, żebym czegoś nie zrzuciła z wysokości. ;)


Sól w pojemniku z Włocławka i drewniane przybory do gotowania to jedyne co ma zostać na blacie, przy płycie grzewczej, by być pod ręką.


A to druga strona kuchni - półka nad stołem (Jysk). Oryginalne gałki zastąpiłam takimi samymi jakie są przy meblach.




I na koniec moi ulubieńcy - parapet i Echeveria Colorata. Parapet oczywiście wyszlifowałam i zawoskowałam, a na sukulenta polowałam i jest piękny! I ma odnóżkę, tralala :)


Udanych wakacji :)

czwartek, 8 czerwca 2017

refreszing

Kto jeszcze nie zna Pauli i jej refreszów, refreszingów ;), a lubi coś zmalować niech zajrzy tu i tu. Gwarantuję, że jeśli myślałaś, że nie masz nic do zmalowania, to zaraz coś znajdziesz i nawet nie przebierzesz się w robocze ciuchy. No dobra, ja tak mam. Jak już coś muszę to muszę i potem moja ulubiona bluzka ma farbę na rękawie. I nie tylko rękawie, i nie tylko bluzka.

Chciałam pokazać Wam moje refresze, czyli odmalowania małe i duże.


1

Szafeczka na klucze.
Moja mama upolowała ją w przecenie w pepco. Od razu nie odpowiadał mi kolor (na zdjęciu sklepowym wygląda na turkus, w realu był bardziej zielonkawy), ale powiesiłam ją w poprzednim mieszkaniu z obleczonym tkaniną frontem. I to się nie zmieniło. Na nowy przedpokój postanowiłam odmalować szafeczkę. Jest szaro - szara.



2

Komódka.
Znalazłam ją na śmietniku. Te nóżki... zatargałam ją do domu. Prawdę powiedziawszy był to mój królik doświadczalny - to na niej sprawdziłam, że takich mebli nie szlifuje się bez maseczki i nie w mieszkaniu, a nawet nie na balkonie. Mebel z połyskiem. Nie, nie, nie - nigdy więcej szlifowania lakieru, nie mam ku temu warunków. Ale jakoś dałam radę, to co starłam wystarczyło, aby farba się przyjęła. Mebel w kolorze sypialni. Znowu szary... chm...



3

Komoda.
Drewniana, kupiona w jysku w promocyjnej kampanii. Miała pomalowany korpus na biało, a szuflady były z surowego drewna. Długo dojrzewałam do tego jak ją pomalować, czy tylko zabezpieczyć surowość...? W końcu komoda wylądowała w pokoiku Witka i malowaniem nawiązałam do wzoru na rolecie w jego oknie. Resztę zabezpieczyłam barwiącym woskiem, a całość woskiem bezbarwnym. Lubię połączenie tych dwóch barw - brązu i niebieskiego.



4

Szafy.
To największy projekt. 4 x 160 cm i po 2 metry w górę. Dużo pracy (choć pomalowałam tylko na zewnątrz) i dużo satysfakcji. :) Szafy stały w jednym ciągu, my jednak rozdzieliliśmy je na pół, na dwie przeciwległe ściany.


Dziwne - miałam wrażenie, że od grudnia nic nie zmalowałam... a jednak coś. Jeszcze kadry z kuchni, ale to już w innym poście. 
I dalej do roboty.

Miłego dnia :)

piątek, 17 lutego 2017

wieszak potrzebny od zaraz

W poprzednim mieszkaniu oprócz wieszaków dla ludzi wysokich, były wieszaki dla ludzi niskich, czyli dla dzieci. Dla mnie to oczywiste, że dzieci powinny mieć możliwość same odwiesić swoje kurtki.


Rolę tych wieszaków spełniały haczyki zaczepiane na drzwiach szafki.
W nowym mieszkaniu nie ma w przedpokoju żadnych szafek, ani wieszaka zawieszonego na wysokości rączek dzieci, a przynajmniej 6-latka. Psioczyłam na to od początku, mówiłam, że trzeba wywiercić dziury w ścianie i zawiesić jakikolwiek wieszak, bo przedpokój i tak nie jest wyremontowany i do wakacji na pewno nic z nim nie zrobimy, więc cokolwiek...

Nikt jednak nie wywiercił dziur, a ja bałam się, że nie podołam. Żebym tak miała kawałek drewnianej ściany, to z moją wkrętarą byśmy sobie poradziły... (wkrętarę dostałam w prezencie!) I wtedy spojrzałam w bok na WC. Drzwi! Drewniane! No... tak jakby ;) Wystarczające dla wkrętary i dla mnie. :)

Szybki przegląd wieszaków... (oj mam ich kilka i się szczycę, i zastanawiam nad wyeksponowaniem kolekcji) 
Który...? 
6-latek pomógł dokonać wyboru:
,,Biały jest ładniejszy, ale ten ma więcej wieszaków". 
Ten biały jest ładniejszy, czaicie?!


Wybrany wieszak powyżej, więc dawaj wkrętaro, wieszamy! 

... eee...

5 minut później na stole stały resztki farb, taśma, nożyczki, pędzelek... i wkrętara z nakładką do szlifowania. !!! Że co proszę?!

Nie ma jak spontan!

Szlifowanie...

(foty z telefonu)

Malowanie i suszenie...


Taśma zrobiła szablon i znowu malowanie i suszenie...


Znowu szablon z taśmy...


Malowanie i suszenie...


Miałam coś jeszcze pacnąć, ale bałam się, że zepsuję. 
Zostawiłam więc i przykręciłam.


Dopiero jak powiesiłam pomyślałam, że te uchwyty za kiepsko będą trzymać, że trzasnę drzwiami i kurtki spadną...


Ale póki co... prowizorka jest. 

(żadne zdjęcie nie oddaje barwy żółtego, bo naprawdę wygląda jak kogiel-mogiel)

I podoba mi się :) Czego nie mogę powiedzieć o drzwiach i tapecie... Ale powolutku...

Miłego dnia!

czwartek, 21 maja 2015

bluzka dla Marcina

Pamiętacie Marcina? W lutym z nogawki moich zniszczonych już spodni uszyłam mu... spodnie.


I chociaż miał oryginalną bluzeczkę, na której naszyłam deszczową chmurkę, to za punkt honoru uważałam uszycie mu drugiej bluzki. Dlaczego? Nie wiem. :) Może w ramach treningu? Może w ramach całkowitego udomowienia szmacianego chłopca? A może ciągnie mnie do maszyny i tyle. :D

Żeby tradycji stało się zadość, skoro spodnie z nogawki, to bluzka z... rękawa, oczywiście! :) A dokładniej z rękawka męskiego t-shirta, dzięki czemu dolne podszycie miałam gratis.


Motorek wycięłam z resztki ikeowskiej tkaniny, a rękawki z resztek szarej dresówki.


Z kroju, to taka bardziej damska ta bluzka wyszła... ale Marcin nie ma nic przeciwko, a przynajmniej nic nie mówi ;)

sobota, 21 lutego 2015

Deszczowy Chłopiec

Jakiś czas temu kupiłam dziecko:
Tak, tak, to Lekkamrat z IKEA, tyle, że znaleziony w kupciuszku za 2 zł. :)
W domu nazwany Marcinem, wyprany, czekał na spodnie. Długo czekał. Ale się doczekał.


Dwie nogawki z jednej :) Na górze doszyłam biały ściągacz.


Chm... ale ta bluzeczka... Mało siły mam, bo choruję, więc nowej bluzeczki nie uszyłam, ale odsupełkowałam tę i zaaplikowałam chmurkę:



Oprócz tego z wyciętych kawałków pomiędzy nogawkami zrobiłam grunge kieszonki:




Jak Krecik dostał spodenki? Tak mi się przypomniało. :)


Idę pod kołdrę.
Miłego weekendu!

wtorek, 31 grudnia 2013

Sweterek dla Łukasza > Marka > Krzysia, a może Gendera?

Pamiętacie Łukasza? Tymek nie może zdecydować się na imię, choć oczywiście Krzyś jest dzisiaj imieniem ostatecznym :]

Zuzia i Krzyś



Zima przyszła, a Krzyś w sukience latał, bo ma gender i nie zawahał się go użyć. ;) Czyli nadal bawię się lalkami.
Dumałam jak by tu sama sweterek zrobić, wszak ja cierpliwości nie mam za grosz, żeby szydełkiem działać. I przypomniałam sobie o rękawiczkach, których nie noszę, a które w za dobrym stanie są, aby je wyrzucić. I tak oto Krzyś dostał cały komplet:


Szycia wymagała tylko czapka. 
Doszyłam też spodenki z pseudo polaru, które wyglądają bardziej jak barchanowe gacie, ale ważne, że grzeją, prawda? ;)


Dla ciekawych i chętnych instrukcja jak pociąć rękawiczkę - proszszsz: 


DIY mi wyszło niechcący. :)

Udanego wieczoru i do zobaczenia w następnym roku!

niedziela, 17 listopada 2013

kuchnia nie tkana

To nie jest wpis sponsorowany, za to jest o tym o tym jak czasami trzeba pójść na kompromis :)

Moi chłopcy uwielbiają zabawę w gotowanie. Zrobiłam im kiedyś mini kuchenkę z tekturowego pudełka, ale powoli się rwie. Drewniana kuchnia to marzenie, ale jest dla mnie za droga. Plastikowa jest o wiele tańsza, ale plastikowa...

Mimo wszystko stanęło na plastiku. A to za sprawą biedronki, w której wpadły mi w oko dwa ostatnie pudełka z nietkanego polipropylenu.



Pudełka można łączyć rzepami w większe zestawy.

  

Postawiłam je na drewnianej deskorolce (by zimowa) i kiedy chłopców nie było w domu miałam radochę z przerabiania tego zestawu na kuchnię. Najpierw do kawałka filcu przyszyłam dołączone do pudełek rzepy, żeby tak stworzony blat zakotwiczyć. Potem przykleiłam na klej resztę elementów. Jedynie gałki są przyszyte, żeby można było nimi kręcić. I gotowe! :)





Wszystko można zdemontować, gdy chłopcom się znudzi i pudełka z powrotem będą pudełkami.

A tymczasem kuchnia stoi już na swoim miejscu:



Marzą mi się też materiałowe jedzeniowe zestawy z ikei, ale póki co mamy plastik, a ikea daleko. Może sama coś uszyję?

Chłopcy wrócili i z wielkim ,,wow!" zabrali się za gotowanie. Dostałam fasolową zupę oraz naleśniki. A w piekarniku piekło się... jeszcze więcej fasoli. :)

Patrzyłam na opakowanie i myślałam jaką wypasioną kuchnię można by zrobić z takiego zestawu. :)