Kliknęłam sobie w moje kury i okazało się, że ostatnią kurę uszyłam dwa lata temu! To możliwe?! Chyba taaak...
I pewnie nie uszyłabym kolejnej, gdybym w listopadzie nie została ciocią. :) A jak już zostałam to jak Król Julian mógłby nie mieć kury i żujki od ciotki?! No nie ma opcji. Przysiadłam i uszyłam.
 |
Aniela |
Bałam się, że coś zrobię nie tak, że będę pruć... a okazało się, że to jak z przysłowiową jazdą na rowerze - nie zapomina się.
I jakże przyjemnie się jedzie! Tzn. szyje!
Do kompletu powstała żujka i poleciały do Króla.
Z czasem i chęciami nadal u mnie krucho, więc nie będę znowu się ośmieszać pisząc, że powoli wracam do machiny... ;)
Czy w ogóle autorka tego bloga zarejestrowała, że już mamy 2016?
:P