Tak jak myślałam... Wiedziałam, że jak nie zrobię smoczej sesji od razu po uszyciu, to pozostanie mi tylko smartfonowa.
Od dawna wiedziałam, że Tymek będzie miał bal karnawałowy, ale nie zapowiadał, że chce się przebrać, a i ja myślałam, że takie ,,duże" chłopaki (II klasa) już się nie przebierają.
Bal w piątek, a syn w środę oświadcza, że chce być dinozaurem. Spytałam, czy może być smokiem, bo mamy gotowy smoczy ogon - zielony z żółtymi wypustkami. Odpowiedział, że smok może udawać dinozaura.
Git!
W czwartek wzięłam Tymka bluzę, zielony, polarowy koc i do roboty!
Kładłam bluzę na koc i cięłam kształty poszczególnych kawałków. Gdyby to miała być bluza do codziennego noszenia, to bym pewnie poświęciła jedną starą, spruła i zrobiła chociaż wykroje, ale w tym przypadku jakoś nie uważałam, że muszę się starać. ;)
Przynajmniej szybciej poszło. ;)
Na dole bluzy widać miejsce na wyciągnięcie ogona (ogon na gumce zapinanej na rzep w pasie).
Z przodu naszyłam żółty brzuszek, a na dole wszyłam ściągacz w tym samym kolorze.
Poszło szybko też dlatego, że darowałam sobie szycie spodni.
(BTW: czy ktoś szył kiedyś ochronną matę na trampolinowe sprężyny?)
Dumna jestem z siebie, bo szycie ubrań to dla mnie nadal wyższa szkoła jazdy. I choć bluza nie jest idealna, to jestem zadowolona.
Smok też, oczywiście! :)