Nie dużo, bo wiele rzeczy mam uszytych. Leżały na półeczce w oczekiwaniu na dobre ręce, aż się okazało, że przydadzą się nam. :)
Na pewno gdzieś mam jeszcze jedną żujkę, ale ostał się też kubusiowy kocyk - kołderka:
Mam też o wiele większą matę, której nigdy nie sfotografowałam, a uszyłam ją dla moich starszaków, jednak nie była często używana.
Poza tym coś czego już używam i na pewno przyda się po porodzie: wąż.
Wprawdzie nie jest to zawodowa poduszka dla ciężarnej (jest cieńszy), ale sypiam i z mężem, i z wężem, i dobrze mi. :) A po porodzie i do karmienia, i do otulenia malucha będzie jak znalazł.
Co do kupowania, to nęcą mnie drewniane gryzaczki, których już niestety sama nie zrobię. :)
Do zdobycia tutaj: http://sklep.lullalove.com/kategoria/zabawki-rozwojowe
Znacie? Posiadacie?
Ale są takie, które mogę uszyć sama, a na które już patrzyłam od dawna zazdrosna, że ktoś je wymyślił przede mną. ;)
Pióropusz Patuhall:
oraz uszaki gryzaki cuba libre:
Moim zdaniem to świetna alternatywa dla grzechotek - łatwiej toto ugryźć i przy tym nie walnąć się w główkę. :)
Gdy zaszłam w ciążę zaczęłam myśleć o gryzaku intensywniej. W końcu poszukałam drewnianych kółek - zdecydowałam się na zwykłe do karnisza, niemalowane. Są niestety słabo oszlifowane, więc muszę je poprawić, namoczyć... macie jakieś pomysły? Macie w rodzinie stolarza? Co zrobić, aby kółeczko było gładsze?
Prawda jest taka, że dbamy o to jakie zabawki kupujemy dzieciom, jakie mają atesty, a co one lubią gryźć? Wszystko co im wpadnie w łapki! :) Klucze, poliestrowe sznurki, telefony, zawsze czyste? :D Także temu słabo oszlifowanemu kółku dużo nie trzeba będzie, resztę zrobią małe dziąsełka.
Pierwszy gryzak inspirowany pióropuszem, który wydawał się łatwy w uszyciu powstał jakiś miesiąc temu, a technicznie okazał się jednak nie na moja maszynę - za dużo warstw do zszycia. Powstał więc model mocno uproszczony:
Jeden listek szeleści. Sama bawełna, tylko nici poliestrowe. ;)
Do zdjęcia załapała się rybka. Też z dawien-dawna:
Drugi - inspirowany uszakami - przyznaję powstał dzisiaj (miałam tylko leżeć, ale się nie da!). Bardzo szybko. Bardzo prosto. Bez szablonu, więc krzywo. Przyjemne do szycia, i parę możliwości zaczepienia na kółku. No właśnie - nie jest na stałe zszyty z kółkiem, więc można mieć jedno drewienko, a kilka końcówek w razie prania.
Też szeleści i cały bawełniany. Jakoś nie korci mnie podawanie dziecku polaru do gryzienia... choć bawełna farbowana... no ale jak pisałam - dzieci gryzą gorsze rzeczy :)
Można też zawiązać na supeł:
Szybko się szyło, więc...
:)))
Fajne jest też to, że do wykonania gryzaczków użyłam ścinek. Wprawdzie muszą mieć ze 40 cm długości, ale takie też mam w swojej ścinkowej torbie. :)
Pozdrawiam już z łóżka. Wąż pozdrawia również. ;D
Kółka może takie, jak do chust są?
OdpowiedzUsuńTwoje gryzaki naprawdę fajowe i szkoda, że u nas narazie niepotrzebne...
Zerknęłam na te kółka, ale one drogie są... :|
UsuńCzuję, że po gryzakach przyjdzie kolej na coś jeszcze co mi wpadło w oko dla maluszków...
Na razie...? ;)
Hally też szyje kostki z takimi kółkami.
UsuńDlatego mam nadzieję, że Hally coś mi podpowie ;)
Usuń