czwartek, 17 lipca 2014

łupy

Zawsze marzyłam o takich klockach, które pamiętam z mojego przedszkola, a które do teraz - w lepszej lub gorszej jakości - można kupić na allegro, czy nawet w sklepie ,,za 4 zł". Co mają w sobie takiego, że chciałam się nimi jeszcze pobawić przy okazji posiadania dzieci? 
Drewno? Prosty design? Kolorowe literki? 
Wzbudzają nostalgię?
Chm...
Macie takie klocki? Te znalazłam w kupciuszku i wyglądają na nowe, choć brakuje jednego klocka.



A to już gra, którą upolowałam w tym samym miejscu, i która nic a nic nie  jest zniszczona, wręcz mało używana, a którą też widziałam już wcześniej w polskiej wersji. 


Wszyscy uczestnicy gry zakładają opaski, każdy ma na niej kartę, której nie widział i musi zadając pytania pozostałym (widzącym jego kartę przecież) zgadnąć kim jest. Czas na pytania ogranicza klepsydra, ale my jej na razie nie używamy.


Grę można wykombinować samemu, wycinając ilustracje, czy nawet samemu je rysując i przyczepiając je spinaczem do opaski (?!).
Lubię w tej grze to, że można spokojnie dostosować zasady do wieku i umiejętności grających. Z maluchami gramy tak, że zamiast czekać na pytania, sami opowiadamy o tym czym grający jest. Opowiadamy, aż zgadnie. :)

Takie to radości można upolować w suwalskich kupciuszkach, gdy się z rodziną na lody wybierze. ;)

4 komentarze:

  1. w tą drugą grę graliśmy w szkole na luźnych lekcjach. Karteczki samoprzylepne lądowały na czole i mieliśmy kupę śmiechu ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Klocki to napewno piękne wspomnienia i magia drewna :)
    Zachwycały, zachwycają i będą zachwycać.
    A druga zabawa ciekawa i dobry pomysł na własne wykonanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w wersji dla dorosłych można się bawić w sławnego :) ciekawi mnie wersja tej zabawy dla dorosłych po 22-giej i po paru... ekhem... piwach ;D

      Usuń