czwartek, 14 listopada 2013

sófka i wąż

Wymyśliłam węża dla Tymka. Tymek wybrał materiał, a ja zabrałam się do roboty. Wycinałam węża w kształcie spirali, ale jakoś mnie zaćmiło, czy co... - i środek, który miał być głową się wyciął kompletnie, spory kawał materiału... Zszyłam węża, ale było mi żal, że taki kawał się zmarnuje. Aż... ...zobaczyłam w nim stwora.

Ni to zwierz, 
ni to ptak, 
taki jakiś skrzat.
Ale Ignaś mówi, że
sófka to jest.
Sófka z resztek:


Dla zilustrowania swojej wielkości z Kaliną pozuje:


Łoczy:


Jeszcze nie wiadomo, czy Ignaś przygarnie sófkę, czy panna powędruje dalej.

Wąż zaś zostaje na bank z nami, bo jest przytulany przez Tymka. Ale jak to ja - nie zerknęłam jak szyje się półokrągłe kształty i materiał od zabawy popękał na zakrętach...


Nie ma oczu, bo chyba będę musiała go spruć i zszyć na nowo... 


4 komentarze:

  1. wonsz :D hehe ja tak mówiłam w dzieciństwie
    jest genialny po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie śliczne <3 i te oczęta , no coś wspaniałego - wyszło uroczo! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. takie nieprzemyślane te szycia, a wyszło rzeczywiście ciekawie (tylko ten wonsz do poprawki) dzięki, dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń