Uszyłam swego czasu poduszkę na krzesło. Jak to u mnie - bez wykroju, bez zbytniego mierzenia, na oko... W efekcie poduszka wprawdzie spełniała swoją funkcję, bo miała wyrównać szanse dwulatka w sięganiu po coś ze środka stołu :) ale jednocześnie zwisała z krzesła, przez co była niewygodna. Długo się mierzyłyśmy wzrokiem... aż wreszcie poprawiłam. Jest mniej puszysta, ale i zgrabniejsza.
Teraz ciekawi mnie kiedy powstaną jeszcze trzy podobne do kompletu? A najlepiej jeszcze jeden cały komplet, bo często będą prane...
Fajna i cel bardzo zbożny:))
OdpowiedzUsuńprawda? :)))
Usuńhehe :) No tak. Prane. Skąd ja to znam ;)
OdpowiedzUsuń