W każdym razie poprosiłam Małgosię o pomoc, bo uszyła więcej sukienek niż ja. Ona wykroiła, a ja zajęłam się jej dziećmi. Lecz kiedy zaczęła zszywać, dzieci zachciały mamy przed snem. Zamieniłyśmy się więc rolami, i tak oto zobaczyłam jak się szyje na maszynie o kilka klas wyżej niż moja. :) Niestety zrobiło się późno i wzięłam robotę do domu. Bez super maszyny...
Udało się, choć przed każdym ściegiem myślałam, że pewnie zaraz coś schrzanię. Stres ogromny.
I taka oto jest historia sukienki, w której - miałam nadzieję - Monika wystąpi na koncercie. Niestety, sukienka onieśmieliła wokalistkę, więc została w domu - sukienka, nie wokalistka - na szczęście. :)
Na dowód - tutaj zdjęcia: http://niebywalesuwalki.pl/2015/01/orkiestra-zagrala-po-raz-23-w-tym-roku-zebrano-w-suwalkach-30-tys-zl/
Jedyne zdjęcia sukienki jakie mam to znowu smartfonowe, czyli na każdym inny kolor :(
Niby prosta, ale dużo daje kolor - czerwony.
Metkę wszyłam, żeby Monia wiedziała gdzie jest tył.
A na wiosnę może zaciągnę Monikę na sesję na łąkę?
Szycie sukienki dla siebie to całkiem inna, bezstresowa sprawa. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz