Właśnie przeglądam bloga i wyszukuję moje torby, te które nosiłam ja, czyli tytułowy szewc. :) Zazwyczaj były to torby, których nikt nie kupił, ale zdarzało się, że uszyłam specjalnie dla siebie. Albo dla lisa... ;)
Niektóre zniszczyło pranie, niektóre zniszczyło to, że nosiła je matka ;) Bo wiecie czego matka nie nosi w torbie? W sumie trudno zliczyć, ale byłoby szybciej niż wymienić co w niej zmieściła :D Jedną z ostatnich nadal nosi moja koleżanka :)
Ale przyszedł czas dłuuugiego nieszycia i chodzenia z plecakiem.
Powiedziałam dość - dość nieszycia i chodzenia z dziecięcym plecaczkiem - i w dwa wieczory uszyłam moją pierwszą zamykaną na suwak i dwukomorową torbę. Uff! Było ciężko...
I jeśli miałabym uszyć taką drugą to bym zażyczyła sobie za nią tysioncpińcetdwadziewińcet złociszy! Serio :D
Patrzcie z czym musiała poradzić sobie moja maszyna...
Tyyyle warstw! Także jeśli mam uszyć drugą podobną, to koniecznie ulepszoną.
Torba miała być ogromna, bałam się, że będzie za duża...
Że za długi uchwyt, że będzie wisiała do kolan...
Że za długi uchwyt, że będzie wisiała do kolan...
A wyszło jak zwykle... mała i krótka :D ale noszę, sprawdza się, mieści się w niej A4, jest dwukomorooowa, niebieeeskaaa i zamykana na suuuwaaak! No jaram się, wybaczcie. :D
<3
Też bym się taką jarała :)
OdpowiedzUsuń