Kolędami Pośpieszalskich zaraziła mnie Kasia w akademiku - od pierwszego posłuchania - nie dziwne więc, że parę dni później dostałam taką kasetę na urodziny. I mam ją do dziś! Ale te podwójne wydanie z Mietkiem Szcześniakiem dostałam już kilka lat później od Antenki, mojej przyjaciółki z liceum.
,,Christmas & the city" pierwszy raz usłyszałam w aucie Agnieszki i... dostałam taką samą na urodziny. No tak wypadało, bom grudniowa dziewczyna... ;)
Płytę Steczkowskich upatrzyłam kilka lat temu w sklepie typu Grosik. Kosztowała może 2 zł.
A muzyki Vince'a Guaraldiego nie dostałam od Mikołaja dwa lata temu. Nie dostałam, bo Mikołaj widząc rysunek na okładce włożył pudełko do prezentu Tymka. :)
Choinka stoi. Ubrana. Pachnie i wygląda. Po trochu wszystkiego na niej - i stare szklane, i nowe drewniane, i szmaciane by zimowa, i papierowe by Tymek, i prezenty - od Ani, Kajki, Gosi.., Różności. Może nie jest to taka choinka jaką pamiętam z dzieciństwa, bo mieliśmy zawsze sztuczną, ale kojarzy mi się z czasem, gdy jeszcze nikt nie myślał, że ma być na biało, na czerwono, czy w jakimś innym stylu.
W tym roku nie uszyłam żadnej ozdoby świątecznej. Ale przypomniałam sobie, że kupiłam pistolet na klej oraz patyczki. Zrobiłam kilka takich choinek i powiozę je w świat.
Tylko tyle zdjęć, bo mój aparat odmawia posłuszeństwa w takim - jakby nie było - przytulnym świetle. :)
Spokojnych Świąt :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz