czwartek, 30 sierpnia 2012

baby on the beach

Jeszcze nigdy tak szybko nie uszyłam torby!
Rano zadzwoniła koleżanka z pytaniem, czy mam jakąś żujkę na stanie. Mam.
A torbę? No... nie mam.
No to uszyj jakąś dużą, bo wieczorem idę do szpitala do koleżanki, która właśnie urodziła dziecko.
Biorąc pod uwagę to, że miałam czas do 15-tej - OK, ale dołóżcie do tego jednego sześciolatka i jednego dwulatka na stanie... A właśnie kończyła się poranna porcja bajek, kiedy to mogę coś zrobić...

Zerkając na zegarek, rozdzielając walczące byczki, robiąc jakieś przekąski, zerkając na zegarek, prując, wydzielając klocki, zabierając klocki, oraz inne przeszkadzajki czyniąc - szyłam dużą torbę, a że ,,duża" kojarzyło mi się z plażową, to wyszła taka właśnie. Zastanawiałam się, czy zdążę jeszcze sfotografować, czy tylko wyłączę maszynę, zwołam bandę i ruszymy na spotkanie...

Coś się udało sfocić. :)


Nie zdążyłam zaprezentować drugiej strony torby, gdzie taśmy przyszyte są tylko na górze i na dole, a nie na całej długości, co może nie wygląda dość efektownie, ale można tam włożyć np.zwinięty koc.

Taka jakaś romantyczna wyszła...

4 komentarze:

  1. ... rozmarzyłam się czytając - skąd ja TO znam ;)
    ale było, minęło - dzieciarnia w przedszkolu, matka robotnica ... ;)
    Fajna torba oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń